Laura i Zdzisław Dec

Laura i Zdzisław Dec

24 lip, 2012

Laura i Zdzisław Dec – Wyprawa po przygodę i… wolność

Beata Pawlikowska, Martyna Wojciechowska i Wojciech Cejrowski to obecnie trójka najpopularniejszych polskich podróżników, ludzi z pasją i iskrą szaleństwa w oku, w którym odbija się cały świat i chęć poznawania go. U Państwa Laury i Zdzisława Deców, mieszkańców Zielonek też można zauważyć ten błysk. Podróżnictwo to ich pasja i sposób na poznanie innych krajów, narodów, kultur i… kulinariów.

Mało kto wie, że w 2009 w Zielonkach, niedaleko parku, zamieszkała pewna rodzina: On, Ona i dwóch małych chłopców. Przechadzając się po zieloneckich ulicach nawet nie zastanawiamy się nad tym co to za ludzie: młodzi, zwyczajnie ubrani, uśmiechnięci, pracują, wychowują dzieci. Ale kiedy przychodzi pora wyprawy w nieznane, zamieniają się w „drapieżnych” podróżników. Pakują plecak, zamawiają bilety lotnicze, biorą urlop w pracy i wyruszają w daleką wędrówkę po świecie.

Zespół, tańce i podróże

Laura i Zdzisław Dec poznali się w Zespole Pieśni i Tańca Krakus, w którym obydwoje tańczyli. Tam też rozpoczęli wspólną przygodę z podróżowaniem po różnych zakątkach świata:

Zdzisław podróżował już jak dziecko, jeździł na kolonie i tak zrodziła się u niego pasja do podróżowania – wspomina Pani Laura.

Pamiętam, że prosiłem tatę, żeby za każdym razem zapisywał mnie w inne miejsca na kolonię, żebym mógł więcej zobaczyć i tym sposobem jako młody chłopak zwiedzałem Polskę – dodaje Pan Dec.

Kiedy rozpoczęli wspólne podróżowanie postanowili, że będą jeździli w miejsca mało znane, albo nie tak często odwiedzane przez turystów. Postanowili również nie zwiedzać na razie Europy Zachodniej. Dlaczego?

Do Europy Zachodniej będziemy jeździć na emeryturze, kiedy będziemy starzy i nie będziemy mieli sił, aby spakować wielkie plecaki i wyruszyć w nieznane – śmieje się Pan Dec.

Do tej pory podróżnicy z Zielonek odwiedzili około 50 krajów i chociaż to już imponująca liczba, obydwoje podkreślają, że czują się tak, jakby byli na początku ogromnej listy miejsc, do których chcieliby pojechać.

To jest dopiero ¼ świata – śmieje się Pani Laura.

Państwo Dec są również przekonani, że odwiedzą po raz kolejny miejsca, w których już byli, bo nigdy nie jest tak, że zobaczą w nich wszystko. Każde państwo czy miasto, każda nawet wioska, w której się znajdą, nigdy nie odsłoni przed nimi wszystkich skrywanych tajemnic.

Syberia, Indie i choroba wysokościowa w Ameryce Południowej…

 

Wyprawa w miejsca nieznane, tropikalne, tajemnicze wiążę się z wieloma emocjami, jakie towarzyszą podróżnikom. Państwo Dec z sentymentem wspominają wyprawę na Syberię. Urokliwe stepy pozwoliły im na kilka dni oderwać się od cywilizacji, wielkomiejskiego życia i zaszyć w miejsce, które kojarzy się raczej z ogromnym mrozem niż wypoczynkiem na łonie natury.

Nasze wyprawy trwają zazwyczaj kilkanaście dni, nie chcemy aby chłopcy, którymi w tym czasie zajmuje się babcia, zostawali zbyt długo bez rodziców – tłumaczy Pani Laura. – Wybieramy się w podróż o różnych porach roku: zazwyczaj jeśli u nas jest lato, my jedziemy w miejsce gdzie jest pora deszczowa lub zimowa, a kiedy u nas jest zima, wybieramy się w miejsce, gdzie będziemy mogli się ogrzać, czyli w porę letnią – dodaje Pan Zdzisław.

Ale wielkim przeżyciem była dla nich wyprawa do Indii. To jedna z najbardziej ekstremalnych podróży na jaką się zdecydowali, bowiem zderzyli się tam z inną cywilizacją, biedą i ubóstwem.

– Byliśmy zaskoczeni warunkami, jakie tam panują. Są tereny bogate, to widać, ale są też dzielnice bardzo biedne i to widać jeszcze wyraźniej – wyjaśniają podróżnicy.

Wyprawy jakie organizują Laura i Zdzisław Dec wraz z grupą znajomych, nie są tylko relaksem wśród dzikiej przyrody i ludności dotąd nieznanej. Jest to też ogromne ryzyko.

W czasie wyprawy do Ameryki Południowej byli narażeni na chorobę wysokościową.

Na szczęście żadne z nas nie zachorowało, chociaż nasza koleżanka, jedna z uczestniczek wyprawy, przeżyła ją mocno – mówi Pan Zdzisław.

Ameryka Południowa jest bardzo wysoko położonym kontynentem i to właśnie tu wielu podróżników ma z tym problem, zwłaszcza, gdy przylatuje do Cuzko, dawnej stolicy Inków, prosto z Limy, która leży nad oceanem – tłumaczy Pani Laura.

Ta z pozoru błaha nazwa choroby, bez interwencji lekarskiej może prowadzić do obrzęku płuc, mózgu, a w konsekwencji nawet do zgonu. Zespół chorobowy towarzyszący chorobie wysokościowej jest spowodowany brakiem adaptacji do warunków, jakie panują na dużych wysokościach.

Wiele razy, gdy wyruszamy na tereny zamieszkałe przez dzikie zwierzęta, mamy nadzieję je spotkać, ale jeszcze nigdy nam się to nie udało – śmieje się Pan Zdzisław. Pomijając przygodę podczas wyprawy do Azji. Rozbiliśmy namioty na szczycie góry, na skraju lasu. Stwierdziliśmy, że miejsce które wybraliśmy będzie dobre. W pewnym momencie z lasu wyjeżdża wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna na koniu. Myśleliśmy, że to duch tamtejszych dość specyficznych terenów, albo jakaś zjawa. Okazało się, że to był strażnik: potężny Kazach, który radził nam, abyśmy nie nocowali w tym miejscu, bo tutaj grasują wilki. Ale nam nie było to straszne. Skończyło się nieprzespaną nocą, bo ów strażnik miał zupełną rację. Przeżyliśmy tę noc, ale nie dość, że padał deszcz, to rzeczywiście przez cały czas słyszeliśmy odgłosy zwierząt, albo huki, które nie były przyjazne – dodaje.

Dzięki takim doświadczeniom i wyprawom w różne zakątki świata: od Azji Środkowej po Amerykę Południową, Państwo Dec doceniają to, w jakim kraju żyją i gdzie wychowują się ich dzieci:

 

Narzekamy na nasz kraj, jak to w Polsce jest źle. Nie zdajemy sobie jednak sprawy, że w Polsce jest tak naprawdę dobrze. Indie – tam dopiero jest źle, ludzie umierają na ulicach, bo nie mają warunków, żeby żyć normalnie. Mimo tego, że kraj pod względem ukształtowania terenu jest ciekawy, a krajobrazy atrakcyjne, przeraża brak higieny, który da się zauważyć choćby jedząc posiłki w barach na brudnych talerzach , brudnymi sztućcami – wspomina Pani Laura.

Urokliwe Indochiny

 

Podobnych doświadczeń zapewne jest więcej, zwłaszcza z wyprawy do Indii. Ale są też pozytywne przeżycia. Widać je było podczas prezentacji zdjęć i krótkich filmów z ostatniej wyprawy, jaką Państwo Laura i Zdzisław wraz z całą ekipą, odbyli na początku tego roku. Prezentacja, która miała miejsce 5 czerwca w Bibliotece Publicznej w Zielonkach, dotyczyła wyprawy do Indochin. A była to zupełnie inna wyprawa niż ta, którą Państwo Dec odbyli choćby do Ameryki Południowej. Pan Zdzisław zdawał relacje z przebytej podróży m. in. do Kambodży, Tajlandii czy Wietnamu. Zebrani na prezentacji miłośnicy fotografii, zachwycali się strojami państwa Dec oraz kolorowymi zdjęciami przeplatanymi nastrojową muzyką z motywami tajskimi i filmami Rafała Jastrzębskiego (uczestnika wyprawy), doskonale oddającymi klimat tamtejszej kultury. Jedzenie koników polnych, przejście przez jezdnię wśród rozpędzonych motorów, którymi na co dzień podróżuje ludność Tajlandii, zwiedzanie świątyń z posągami Buddy, czy uczestnictwo w „wodnym targu”, to tylko wybrane atrakcje, o których z dużą dawką humoru opowiadali podróżnicy z Zielonek:

A w Sajgonie wcale nie ma „Sajgonu”, to jest po prostu bardzo ruchliwe miasto, stąd chyba powiedzenie „ale Sajgon” – wyjaśnia z uśmiechem Pani Dec.
Z reguły w każdym kraju porozumiewamy się z ludźmi w języku angielskim, chociaż na Syberii i w Azji dominował rosyjski. Jednak bariera językowa nie stanowi dla nas dużej przeszkody. Jedynie w Chinach myślą troszkę inaczej – dodaje. – Z pozoru rzeczywiście Chińczycy znają język angielski, ale zupełnie inaczej go rozumieją. Podobnie jest u nich zresztą z mową ciała: kiedyś zamiast dwóch sałatek dostaliśmy osiem, bo źle pokazaliśmy dwójkę na palcach. – śmieje się Pan Zdzisław.

Plany na przyszłość

O swoich wyprawach planowanych na przyszłość Państwo Dec nie chcą mówić za wiele, ponieważ nie są pewni, gdzie tak naprawdę się wybiorą. Wiedzą natomiast, że będzie to wyprawa już w przyszłym roku i zastanawiają się nad tym czy nie odwiedzić tym razem Australii. Chcieliby zabrać ze sobą swojego starszego syna, Mikołaja, ale to wiązałoby się z większymi kosztami i szczegółowym programem podróży.

Nie planujemy naszych wypraw dzień po dniu, godzina po godzinie. Zamawiamy tylko bilety, które z całej wyprawy są najdroższe i wiemy, ile czasu możemy spędzić na podróżach. Przebieg wyprawy jest całkowicie spontaniczny: czasami śpimy w pensjonatach, czasami w prywatnych domach, a czasami pod namiotami, jak pielgrzymi. Dzięki temu koszty naszych podróży są niższe. Zawsze jednak mamy bardzo dokładnie wypełniony czas. Dużo zwiedzamy, żeby go jak najlepiej wykorzystać – wyjaśnia Pan Zdzisław. – I zawsze w podróż zabieramy gitarę – śmieje się Pani Laura.

W najbliższej przyszłości Państwo Dec wraz z synami planują wyjazd w polskie Bieszczady, do których również mają głęboki sentyment, ponieważ jeździli tam jako studenci i dobrze wspominają ten czas. Potem wybierają się nad morze. Ale gdzieś w pamięci i planach mają swoją następną wyprawę.

Zapiski z dziennika…

Pani Laura i Pan Zdzisław to ludzie z pasją. Kochają przygodę i wolność, jaką daje im każda wyprawa. W Zielonkach mają wszystko czego im trzeba, dom jest dla nich ostoją po wyczerpujących podróżach.

Przeprowadziliśmy się do Zielonek i jesteśmy z tej decyzji bardzo zadowoleni. Mamy stąd blisko do Krakowa, ale jesteśmy daleko od zgiełku dużego miasta. Mamy blisko do sklepu, do przedszkola – wszystko pod ręką. – mówi Pani Laura. Może kiedyś będą tak popularni jak znani podróżnicy. Może Pani Laura zdecyduje się wydać swoje dzienniki, które spisuje podczas każdej podróży.

Laura prowadzi dla nas dziennik z każdej wyprawy – z dumą podkreśla Pan Zdzisław.

Myślałam nawet nad publikacją tych dzienników, ale chyba jeszcze do tego nie dojrzałam – dodaje nieśmiało Pani Laura.

Państwo Dec przebyli już wiele kilometrów w poszukiwaniu przygód i wiedzy o danym kraju, ale wciąż są skromnymi i pełnymi optymizmu ludźmi, z pokorą patrzącymi w przyszłość. Oby ta przyszłość okazała się jeszcze bogatsza w wyprawy, po których pozostaną miłe wspomnienia, piękne zdjęcia i wiele mądrych zapisków w diariuszu Pani Laury, z którego chłopcy dowiedzą się w przyszłości, jakie kraje odwiedzili ich rodzice.

 

Magdalena Rogowska