portret świętej Agaty

Pardon le mot, będzie trochę o relikwiach i tylko trochę o ludowym prognozowaniu, bo przecież wiadomo, że „Od świętej Agaty uschną na płocie szmaty” ̶  optymistyczne, jak na polskie realia pogodowe!

Patronat świętej Agaty jest tak rozległy, że śmiało można nazywać ją patronką od wszystkiego  ̶   podobnie jak pozostałych najważniejszych świętych ludowego panteonu. Czasem te kompetencje się zazębiają, a innym razem  ̶   to czym zajmuje się dany święty w jednym regionie, w drugim powierzony jest opiece niebiańskiego współlokatora. Wnikliwe studium poświęcone funkcjonowaniu świętych w ludowej religijności musi (a przynajmniej chciałbym, by tak było) zakładać to zróżnicowanie. Obiegowe opinie na temat patronatów pozostawmy opracowaniom popularnym. Przeciętny miłośnik kultury tradycyjnej wiedzieć powinien, że Agata jest patronką od pożarów, a  „Sól świętej Agaty od ognia broni chaty”. Ale mógłby wiedzieć więcej!

Sporo dowiedzieć się może z najważniejszej dla zrozumienia kultu świętych w kościele rzymskokatolickim „Złotej Legendy” Jakuba de Voragine. Ten XIII-wieczny sanktorał stał się niewyczerpanym źródłem wiedzy i inspiracji, nie tylko dla ikonografii świętych Pańskich, ale i pieśni, które powstawały ku ich czci. Czego mieszkańcy wiosek nie mogli przeczytać, to mogli z powodzeniem większym lub mniejszym wyśpiewać. I tak z pieśni, której incipit głosi o sławnym Panormie i w szczęście bogatym wiemy, że był on ojczyzną świętej Agaty. To oczywiście starożytny Panormus, czyli dzisiejsze Palermo, bo w tym mieście (lub w Katanii) na świat miała przyjść Agata. Wszystko jedno, najważniejsze, że była z niej prawdziwa siciliana! I w prawdziwie południowym stylu czczą jej pamięć mieszkańcy Sycylii, którzy rokrocznie na jej święto przypadające 5 lutego wypiekają minni di virgini, czyli (i tu po raz kolejny  ̶   pardon le mot) dziewicze cycuszki – ciastka z nasączonego likierem biszkoptu, które oblane białym lukrem posiadają nawet sutki z kandyzowanych wiśni! Ten w równym stopniu słodki, co upiorny deser odwołuje się do motywu odciętych w pierwszym stadium męczeństwa piersi świętej. Agatę bowiem, ów Kwincyjan srogi, skazał na ogień, że wzgardziła bogi. Ciała jej, które tyran zmusić tuszył, ogień nie ruszył. Nim to jednak zrobił, pozbawiono ją piersi. Cierpiąca Agata u Jakuba de Voragine wygłasza płomienną (a jakże!) przemowę, w której odwołuje się do sumienia tyrana. Jak okazuje się, daremnie. Na próżno przywoływała pamięć piersi matki, które ssał w dzieciństwie i którym, okazując szacunek, powinien poszanować biust Agaty. Prawdziwie feministyczny wątek w tym nauczaniu!

Okaleczona Agata trafiła do więzienia, gdzie odwiedził ją tajemniczy gość. Wzdrygnęła się na to nasza święta. Strofowała starca, że nie powinien spoglądać na jej okaleczone, ale wciąż przecież kobiece ciało. Okazało się, że to papieska wizyta, bo męczennicę nawiedził święty Piotr, który dobrodusznie wyjawił powód swojego przybycia i uzdrowił jej ciało. Ciało to jednak zostało wydane na pastwę płomieni, ale już wiemy ze wzmiankowanej pieśni, że wyszła z nich nienaruszona. Wyczerpana jednak przebytymi doświadczeniami, skonała w więzieniu podczas modlitwy uwielbienia. I zapewne ten wątek ognia, który nie był w stanie Agacie wyrządzić krzywdy sprawił, że poświęcona w dniu jej wspomnienia sól strzeże przed zgubnymi skutkami jego działania.

Ale okazuje się, że nie tylko sól posiada właściwości przeciwpożarowe, bo i westymenta świętej dziewicy! Wystawienie welonu okrywającego jej twarz ustrzegło przed zniszczeniem Katanii przez wybuch Etny (u Piotra Skargi będzie mowa o płaszczu, w którym za żywota ubogo i pokornie chodziła, a który na jej grobie dla pamiątki położony był, a do którego pomocy uciekało się i pogaństwo nawet). I tu przede wszystkim szukać należy korzeni związków świętej Agaty z ogniem. W ikonografii sam moment bywa ukazywany niezwykle rzadko, ale kiedy się pojawia, to już z rozmachem – dosłownie! Scena umieszczona w prawym dolnym rogu hagiograficznego malowidła ołtarzowego z Castroreale (ok. 1420 r.) ukazuje, w jaki sposób relikwia świętej działała w chwili zagrożenia. Zamaszyście wachlowano nim przed zbliżającym się ogniem, lawą, słowem tym wszystkim, co mogło doprowadzić do spalenia miasta.

Nam musiała wystarczyć poświęcona sól, która w polskiej pobożności ludowej godziła ogień z wodą. Tak, bo sól poświęcona w kościółkach nadmorskich parafii służyła Kaszubom do uśmierzania gniewu morskich bałwanów i przy naporze zwałów kry na ląd. A że żywioły rozmaite (szczególnie te charakterologiczne) potrafią szaleć w zaciszu domowego ogniska, to na Podlasiu tę samą sól rozsypywano w czterech kątach nowo wznoszonego domu. Raz poświęcić sól – żadna filozofia, stąd na Pogórzu i w Beskidach Wschodnich uważano, że jedynie sól święcona rokrocznie przez siedem kolejnych lat posiada cudowne właściwości. O mocy siódemki chyba wiele pisać nie trzeba, pełnia, po prostu pełnia!

Z racji charakteru męczeństwa świętej Agaty stała się ona szczególną patronką karmiących kobiet i tych wszystkich, które z utrzymaniem pokarmu miały problem. Tu również służyła za cudowne remedium święta sól. A jak mleko, to i krowy… rzeczywistość wsi jest czasem bardzo dosadna w tworzeniu myślowych konotacji. Czasem podawano im poświęconą sól, innym razem posypanymi nią ziarnami z siedmiu (!) kłosów pszenicy jarej odżegnywano złe moce od stajni i obór, zakopując pod progiem – na granicy świata oswojonego i wrogiego, pełnego rozmaitych mocy nieprzychylnych człowiekowi i jego inwentarzowi. Wreszcie wykorzystując podstawową symbolikę soli, chroniącej od zepsucia, wrzucano ją do zanieczyszczonych studni lub rozsypywano w miejscu, w którym nowa studnia miała zostać wykopana.

Ale nie tylko sól w dzień świętej Agaty święcono, w niektórych regionach dodawano jeszcze i wodę i chleb, tworzył się w ten sposób taki cudowny zestaw ratunkowy. Przy czym poświęcony chleb stawał się także znakomitym apotropeionem, który podróżujący zabierali ze sobą w drogę. Jan Kochanowski w swoim czarnoleskim dworze miał wieszać chleb świętej Agaty, by chronić domostwo przed pożarem, podobnie jak każdy kto wykonywał pieśń ku czci świętej mógł wyznać: więc i ja ufam choć mniej zasłużony, pod jej imieniem sól i chleb święcony, z wiarą wieszając oddam cześć Agacie świętej, w mej chacie. Lasowiacy ową sól wieszali w płóciennych woreczkach u powały, a chleb rzucali podczas burzy grożącej pożarem na słomianą strzechę.

Nie brakowało i innych sposobów ochrony dobytku wiązanych ze św. Agatą. U nas niespotykanym, ale już na obszarze niemieckojęzycznym dość popularnym był przyklejany do belki chaty druk, na którym znajdowała się łacińska inskrypcja: Mens sancta spontaneam, honorem Deo et patriae liberationem  (Myśl święta, cześć Bogu dobrowolna i ojczyzny wybawienie). Kamienną tablicę z tym zawołaniem miał włożyć do trumny anioł boży, napotkany przez żałobników zdążających z ciałem świętej na miejsce jej wiecznego spoczynku.

Sposobem ostatnim, w chronologii magicznych działań najpóźniejszym było obchodzenie pożarów z obrazem świętej Agaty. Zwyczaj spotykany na terenach styku kultur – Wschodu i Zachodu, zapożyczony zapewne z prawosławnej tradycji pokładającej ogromną wiarę w mocy świętych wizerunków. Tych zaś w przypadku świętej Agaty nie brakowało, dość wspomnieć, że wciąż jeszcze wypływają popularne na wsi artefakty z nią związane. Jak choćby prezentowany oleodruk, do którego pierwowzór stworzył niemiecki artysta Fridolin Leiber, będący nadwornym malarzem konsorcjum wydawniczego braci May z Frankfurtu nad Menem. Obraz świętej, który zdobyłem, zachwyca jakością wykonania i świeżością kolorów, pomimo swojej bardzo aktywnej historii. Przy jego użyciu bowiem prababka i babka osoby, od której otrzymałem ów wizerunek, gasiła wioskowe pożary! Żałuję często, że te artefakty nie potrafią opowiadać nam swoich dziejów! Wzruszająca jest ta po umarłych pamięć, którą przenoszą nieme przedmioty. Losy mojego oleodruku potwierdzają zatem istnienie takiej praktyki, która potrzebowała nie tylko soli, chleba i wody, ale i obrazów. Czasem były to wizerunki lepszej jakości (oleodruki, obrazy „wysadzane”, niewielkie obrazki wzbogacane aplikacjami w postaci papierowych kwiatów czy papierowej galanterii) i słabszej (kolorowane fotografie rozprowadzane po wojnie). I dziś także, przy znacznym spadku popularności ludowych świętych, w najważniejszych sanktuariach spotkać można wśród powodzi sprzedawanych pamiątek, oparte na dawnych chromolitograficznych wzorach obrazy przedstawiające świętą Agatę. Znać, do końca wiara w jej wstawiennictwo w palących problemach nie zginęła! Wszak ona wstrzymuje ten żywioł na wodzy, gdy pogorzelcy proszą ją ubodzy; tylko rozkaże wraz pożar łakomy, mija ich domy.

Święci z wiejskiego podwórka to cykl opowieści o świętych patronach. Przyjrzymy się w nim najpopularniejszym i najbardziej czczonym w kulturze ludowej świętym, ich obecności w roku agrarnym i obrzędowym, zwyczajach, wierzeniach i pieśniach oraz artefaktach. Po ścieżkach ludowej „Złotej Legendy” poprowadzi nas historyk sztuki i etnograf Łukasz Ciemiński pracujący w dziale etnografii grudziądzkiego Muzeum im. ks. dr. Władysława Łęgi. Czytaj więcej

* Zdjęcie główne:  Św. Agata, chromolitografia, Fridolin Leiber, ok. 1890 r., wydawnictwo braci May, Frankfurt nad Menem, ze zbiorów Łukasza Ciemińskiego

Tekst: Łukasz Ciemiński

Źródło grafiki oraz tekstu