Wychowanie XIX-wiecznych dziewcząt. Jak robiono z nich posłuszne i uległe żony?

Wychowanie XIX-wiecznych dziewcząt. Jak robiono z nich posłuszne i uległe żony?

25 lut, 2020

Oczekiwano, że panna z dobrego domu będzie skromna, delikatna, uległa i niewinna. Całą jej młodość organizowano tak, by sprawdziła się w roli matki. I by nigdy nie sprzeciwiła się swojemu mężowi.

Kilkuletnia dziewczynka była w rozumieniu ludzi XIX stulecia dzieckiem. Ale kilkunastoletnia – już materiałem na przyszłą żonę i matkę, który należało właściwie ukształtować.

Podczas gdy jej bracia zaprzątali sobie w szkołach (lub pod okiem tutorów) głowy łaciną, matematyką, geografią i innymi dyscyplinami nauki, młoda panienka – kształcona w zaciszu domowym – miała edukację zdecydowanie ułatwioną i raczej niespieszną.

Przez większość XIX stulecia, w domach szlacheckich czy mieszczańskich, od dziewczęcia oczekiwano, że nauczy się ładnie i składnie pisać oraz prowadzić najprostsze z rachunków.

Oprócz tego panna miała posiąść trochę wiadomości z historii ojczystej, niewiele z historii powszechnej, historii naturalnej, co nie co z geografii. Wypadało też, by nauczyła się szczebiotać w językach obcych.

Książki szkodzą kobiecie

Zalecano by panienka nie czytała zbyt wiele. Broń Boże nie należało dopuszczać jej do książek o tematyce medycznej (mogły zawierać wyrażenia nieodpowiednie dla dziewczęcia!) ani do romansów (te budzą przecież namiętności, a ich lektura zagraża przyszłemu stadłu).

Właściwe były co najwyżej bajki, przyzwoite powieści, mowy okolicznościowe i żywoty świętych.

Chemia, fizyka i matematyka… w wersjach dla panienki

Jeśli chodzi o rachunki (bo mówienie o nauce matematyki byłoby tu doprawdy przesadą), panienka musiała się zadowolić znajomością czterech działań: dodawania, odejmowania, mnożenia i dzielenia. Zalecano, by przeliczała wszystko na przykładach przydatnych później w gospodarstwie: miarach, wagach, pensjach służby i budżecie domowym.

Do edukacji wprowadzano także elementy chemii, oczywiście w wymiarze odpowiadającym potrzebom pani domu (farbowanie płócien, czy produkcja świec), fizyki (uczono o cieple, ogniu, elektryczności, świetle, kolorach), czy prawa (podstawowe pojęcia, jak testament, czy mienie).

Skromna i gospodarna

Bardzo ważne było praktyczne kształcenie dziewczynki. Obiegowa opinia głosiła, że pomoc matce w obowiązkach pani domu jest dla nastolatek wręcz pożądaną rozrywką.

Właśnie rodzicielka miała czuwać nad „kobiecą” edukacją dorastającej córki. Oczekiwano, że od niej dziewczynka nauczy się skromności, gospodarności, dobrych obyczajów, manier, tradycji i miłości do bliźnich.

W praktyce córka musiała towarzyszyć matce w wielu obowiązkach domowych, uczyć się robótek, gotowania, rozplanowywania czasu i pieniędzy, naprawiania garderoby, szycia sukienek, rozsądnego czynienia zapasów, zawiadywania służbą i tak dalej i tak dalej…

A gdzie tu jeszcze czas na naukę gry na instrumencie, tańca, lekcje rysunku? Rzecz jasna rzadkie chwile przeznaczone na zabawę był nagrodą, a nie prawem dziecka i młodej dziewczyny.

Do ojca zawsze z pokorą

Dziewiętnastowieczni autorzy podręczników dla kobiet uważali, że dama powinna być łagodna, akuratna, skromna, delikatna, zdolna do poświęceń, pracowita, silna, prawa, uległa, cierpliwa i niewinna. Żeby wtłoczyć w młodą główkę taki zestaw cech trzeba było zacząć jak najwcześniej, wszak czym skorupka za młodu…

Od najmłodszych lat kształtowano przyszłą żonę i matkę. Uczono dziewczynki, by do rodziców zwracały się z pokorą i miłością, zawsze grzecznie i łagodnie.

W każdej sytuacji miały być posłuszne, pielęgnować bliskich w trakcie choroby, zwracać się do rodziców o rady i wyszukiwać coraz to nowsze sposoby, by im się przypodobać.

Szacunek do starszych przede wszystkim

Szanować miały także innych krewnych, zwłaszcza dziadków. W tej jednej kwestii podstawowym błędem wychowawczym bywało wpajanie niektórym podlotkom tylko manier przydatnych podczas brylowania na salonach, z pominięciem szacunku dla wieku i doświadczenia życiowego.

Autorzy podręczników dobrego wychowania zgodnym chórem głosili, że nastoletnia panienka ma być wobec dziadków troskliwa, opiekuńcza, mieć dla nich czas i dobre słowo oraz umieć korzystać z ich wiedzy i doświadczenia.

Wobec panów dziewczęta miały się zachowywać nade wszystko skromnie. Wręcz nie do pomyślenia było śmiałe patrzenie mężczyźnie, zwłaszcza obcemu, prosto w oczy.

Nie daj się dotknąć, nie uśmiechaj się

Panienka z dobrego domu miała być w swym zachowaniu powściągliwa i tego samego wymagać od mężczyzny w towarzystwie którego przebywała.

Gdy kawaler zagalopował się nieco i na przykład wziął ją za rękę, natychmiast winna odsunąć się od niego, a najlepiej z oziębłą miną odejść, w innym wypadku mogłaby zostać uznana za próżną, zalotną, wręcz źle wychowaną.

Zalecano też, by się nie uśmiechała. Bo przecież nie chce, by nękali ją natrętni i nieodpowiedni dla niej chłopcy.

Bibliografia

  1. Kowecka Elżbieta, W salonie i w kuchni. Opowieść o kulturze materialnej pałaców i dworów polskich w XIX w., Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2008.
  2. Stawiak-Ososińska Małgorzata, Ponętna, uległa, akuratna… Ideał i wizerunek kobiety polskiej pierwszej połowy XIX wieku (w świetle ówczesnych poradników), Impuls, Kraków 2009.
  3. Sauvan P., Przestrogi i rady przydatne matkom i nauczycielkom, Warszawa 1843.
  4. „Bluszcz”, nr 21-22 (1892).

 

Źródło grafik oraz tekstu